środa, 28 grudnia 2011

Prolog


Kolejny dzień, w którym trzeba zmagać się z problemami. Nie ma co jeść, ani co pić. Nie ma gdzie spać. Jest tylko muzyka. W tym momencie tylko to się dla niej liczyło. Nie obchodził jej tłum gapiów czy chłodne powietrze, tak dziwne w letnie dni. Gdy uderzała w struny gitary i śpiewała kolejne słowa piosenki, zapominała o problemach, które ją dręczyły. Wtedy liczyło się tylko to, czy zdoła zagrać kolejny utwór do końca tak, żeby nie złapał jej policjant, tak jak udało się już jednemu ostatnim razem. Jednak ona była sprytniejsza i miała lepszą kondycję niż niski pan ubrany na niebiesko z okrągłym brzuszkiem. To nie były jedyne rzeczy, które robiła lepiej od innych, ale te akurat pomagały jej przetrwać ostatnie dni.
 - No to zaczynamy - szepnęła sama do siebie i zaczęła grać.
Z każdym kolejnym dźwiękiem w sercach słuchaczy roztaczało się wyjątkowe ciepło, które promieniowało na całą ich duszę. Wydawało się, że potrafi ogrzać każdego, kto tylko tego naprawdę pragnie. Jednak ci ludzie nie wiedzieli, kim jest ta dziewczyna, ani tego, jak nieźle życie jej dało się we znaki. Nazywa się Victoire Charpentier, a los w ostatnim czasie skrzywdził ją ciut za bardzo. Ciągle musiała uciekać. Najpierw przed opieką społeczną, a teraz przed policjantami z zaokrąglonymi brzuszkami. Jeżeli wierzyć przepowiedni wróżki, którą spotkała parę miesięcy temu, teraz miało wydarzyć się coś dobrego. Miała spotkać człowieka, który odmieni jej życie. Szkoda tylko, że nie wiedziała, kim owa osoba jest, ani kiedy pojawi się na jej drodze.

Do Nantes, miejscowości, w której mieszkała Victoire, przyjechało wesołe miasteczko, które przyciągnęło uwagę wszystkich dzieci, ale nie tylko. Dziewczyna wybrała się tam wspólnie ze swoją przyjaciółką, Franceską Lorrain. Obie bawiły się jak nigdy; śmiały się, żartowały, rozmawiały i objadały się watą cukrową. Victoire ciągle miała pewien sentyment do zabawek i maskotek, choć nie była już małą dziewczynką. Nie mogło się obejść bez zakupu jakiejś pamiątki. Gdy wreszcie Francesce udało się dziewczynę odciągnąć od stoiska z drobiazgami, to chwilę później natknęły się na niewielki szary namiot, nad którego wejściem wisiał szyld: Wróżka Jowita przepowie Ci przyszłość! Nastolatki nigdy nie wierzyły we wróżby, ale mimo to postanowiły tam wejść.
Namiot wewnątrz pogrążony był w całkowitych ciemnościach. Jedynym źródłem światła była mała lampka, stojąca na stoliku ustawionym pośrodku pomieszczenia.Poza tym na stoliku leżała kula wielkości pięści. Dziewczyny dziwiły się, że rzekoma wróżka może cokolwiek zobaczyć w takiej malutkiej kuleczce.
Victoire rozejrzała się dokładniej i po drugiej stronie stolika zauważyła starszą kobietę z krzaczastymi brwiami i siwymi, dawno nieczesanymi lokami. Komuś chyba brakuje w domu grzebienia, pomyślała ironicznie Victoire, której włosy zawsze były w idealnym porządku. Paznokcie kobiety pokryte były ciemnym odcieniem czerwieni. Chociaż nie, to bardziej przypominało szpony drapieżnego ptaka. Ubrana była w kolorową szatę, która odsłaniała tylko jej oczy. Wyglądała jak muzułmanka.
 - Witaj, Victoire - zwróciła się do zdziwionej blondynki. Skąd ta wariatka zna moje imię? Może rzeczywiście ma jakiś dar..., pomyślała Victoire. - Widzę, że masz pewne wątpliwości co do mojej zdolności przewidywania przyszłości. Usiądź, proszę. Zobaczymy, co czeka cię w najbliższym czasie.
 - Jasne - mruknęła dziewczyna, zajmując swoje miejsce.
Kobieta spojrzała prosto w jej błękitne oczy, a Victoire aż przeszedł dreszcz na widok jej ognistych i wręcz rażących zielonych tęczówek. Natychmiast spuściła wzrok, obawiając się niemożliwego. Przecież wzrokiem nie można zabić, prawda? To tylko głupia opowiastka zwariowanej staruszki.
 - Umrze bliska ci osoba, będziesz uciekać, mieszkać na ulicy, ukrywać się, ale nie będzie to trwać wiecznie. Ktoś ci pomoże. Jednak nie on jeden. Ludzie są różni, pamiętaj. Pomyśl dwa razy, zanim cokolwiek zrobisz. Zaufaj sercu! Ono zawsze jest nieomylne.

Słowa wypowiedziane przez kobietę na nowo zabrzmiały w jej głowie. Bała się tych słów, jak i zarówno czekała aż owa przepowiednia się spełni. Jeżeli w ogóle się spełni. Nie wszystko, co wydaje nam się dobre takie jest.

***

No, to prolog już za nami. Melodię Uczucia uważamy oficjalnie za otwartą! Tych, którzy chcieliby być informowani o kolejnych rozdziałach, prosimy o wpisanie się do Subskrypcji.
Zminka: Tak się zastanawiam, co ja tu robię? Kolejny blog, który zaczynam. Mam nadzieję, że nie będzie on kolejnym z tych, które po miesiącu odchodzą w niepamięć.
Co ja piszę, nie mam nadzieję, a wierzę w to! To będzie moje postanowienie noworoczne. Dokończyć to, co zaczęłam;).
Mademoiselle: Mam podobnie do Zminki. Zawsze jestem pełna zapału i chęci, zaczynam nowe opowiadanie, a potem co? Wszystko diabli biorą! Dlaczego? Leniuch ze mnie. :D Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej, że wreszcie znajdę w sobie siłę na dokończenie tej historii. Liczę tutaj na Twoją pomoc, Zminko. ;*

Buziaki! Do napisania. ♥

5 komentarzy:

  1. Hej dziewczyny... wiecie co? Zminko... zawiodłaś mnie... a w sumie... to wcale nie ;D . Zaczyna się świetnie, bardzo ciekawie, bla bla bla... znakomcie opisałyście tą wizytę u wróżki. Trzymam za Was kciuki i mam nadzieje, że wytrwacie do końca! .;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No,no, zapowiada się super. Mam nadzieję że uda wam się ... ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Heej dziewczyny ! ;p No nie powiem, prolog mnie wciągnął .. jestem bardzo ciekawa rozwoju wydarzeń .. Czekam z niecierpliwością . ;p Moje gg już macie .. ;p ;d pozdrawiam ..; **

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie, ciekawie :D Prolog wciągający :D Piszcie dalej! XD

    http://miedzy-huncwotami.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Prolog bardzo mnie zainteresował, szablon również przyciąga, jest naprawdę ładnie zrobiony, taki kolorowy. Victoire w ogóle nie spodziewała się, że wróżka przepowie jej prawdziwą przyszłość. Ja też zasadniczo nie wierzę w wróżby, ale ponieważ interesuję się różnymi nadnaturalnymi zdolnościami, być może faktycznie istnieją ludzie obdarzeni darem jasnowidztwa. Jak widać Victoire w pewien sposób trafiła na ulicę. Zarabia na ulicy muzyką? Niby nic takiego, ale widać jak na dłoni, że dziewczyna kocha to, co robi. Mam nadzieję, że jej życie się odmieni i nie będzie już musiała uciekać.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy