środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 6


Thierry Charpentier siedział za biurkiem w swoim gabinecie oczekując kolejnej pacjentki. Na jego nieszczęście, spóźniała się już piętnaście minut. Mężczyzna z zawodu był ginekologiem-położnikiem. Czyli prowadził ciąże i odbierał porody. Skończone studia w Paryżu dały mu dobry start na przyszłość. Początkowo odbywał staż w jednym z paryskich szpitali, jednak potem poznał Diannę i to zaprowadziło go do szpitalu w Nantes. Tutaj miał własny gabinet i szereg kobiet, które wprost go uwielbiały. Thierry odebrał już około dwóch tysięcy porodów. Jednak, mimo pracy, starał się o to, by Vici nic nie brakowało, a w szczególności jego obecności. Często zabierał ją do kina czy na różne wycieczki. Dużo ze sobą rozmawiali, jednak rzadko kiedy poruszali temat Dianne. Mężczyzna bał się o niej wspominać, aby się nie rozpłakać przy córce. Duzi chłopcy przecież nie płaczą, a on nadal kochał tę kobietę i każde wspomnienie sprawiało mu tak samo ból, jak i radość. Z całego serca starał się zrekompensować córce stratę matki. Zawsze chciał, aby miała zapewnioną przyszłość. Dobre studia, praca, założenie rodziny. Od jakiegoś czasu ojciec zauważył, że dziewczyna spotyka się z tym chłopakiem, który wdał się w bójkę na jej imprezie urodzinowej. Lucasem? Nigdy nie był do końca pewny, jak ma na imię. Jednak nie sprawiał dobrego wrażenia. Słyszał o nim kilka historyjek i mimo to, że nie wierzył w plotki, te jednak wydawały mu się wiarygodne. Bał się, że chłopak skrzywdzi jego córkę, a jak każdy rodzic, chciał uchronić swoje dziecko od bólu i przykrości życia. Wiedział, że jeżeli tylko będzie chciała, ze swoim głosem osiągnie dużo, a nawet więcej niż można się spodziewać. Oprócz śpiewu dziewczyna kochała dzieci. Zawsze chciała mieć młodsze rodzeństwo, jednak z wiadomych powodów nigdy nie zaznała tej przyjemności, jaką jest młodsza siostra czy brat. Zawsze chciała zajmować się dziećmi, kupować im drobne prezenty i widzieć uśmiech na drobnej buzi dziecka, cieszącego się z podarunku. Przyjęcia niespodzianki dla małych dzieci to istna frajda, a samemu je zorganizować czy choćby mieć w to mały wkład jest czymś, co dziewczyna zawsze chciała zrobić. Niestety, nie miała takiej możliwości i zdawała sobie sprawę z tego, że nie zdarzy się to w jej nastoletnim życiu. Thierry po śmierci Dianne nie spotykał się z innymi kobietami, mając wrażenie, że zdradza ją w ten sposób, więc o młodszym rodzeństwie można było tylko pomarzyć. Dziewczyna za to godzinami mogła spędzać czas z najmłodszą córką sąsiadów – Annabelle, która zawsze niezmiernie cieszyła się widząc nastolatkę zmierzającą w jej kierunku. Thierry równie często rozmyślał o tym, że chciałby mieć drugie dziecko, jak Vici myślała o młodszym rodzeństwie. Nawet teraz, będąc w pracy, myślał o przyszłości i marzeniach córki.
Jego gabinet nie wyróżniał się spośród innych niczym szczególnym. Utrzymany w kolorach beżu i brązu, sprawiał wrażenie przytulnego. Po prawej stronie stała komoda z trzema szufladami. Mężczyzna trzymał w niej różne broszury dla pacjentek, np. „Co można, a czego nie można robić podczas ciąży” i wiele innych o podobnej tematyce. Po przeciwnej stronie pomieszczenia, stało biurko, a na nim dwa zdjęcia. Jedno przedstawiało kobietę, która była starszą kopią Victoire. Dianne Charpentier. W ramionach kobiety spało malutkie dziecko. Była to obecna na drugim zdjęciu Vici. Wtedy, jako szesnastolatka kończąca gimnazjum. Francuskie szkoły podzielone są na cztery etapy nauki. Pierwszym etapem jest szkoła elementarna, która trwa pięć lat. Dziecko może rozpocząć naukę w wieku pięciu, sześciu bądź siedmiu lat. Decyzję wspólnie podejmują lekarz, psycholog, nauczyciel oraz rodzice. Większość dzieci dziesięcioletni obowiązek szkolny rozpoczyna w wieku sześciu lat. Tak było z Victoire, jak i Franceską. Drugim etapem jest college. Tutaj następuje profilowaniu uczniów zgodnie z ich zainteresowaniami. I tutaj właśnie zaczynają się schody. Vici zgodnie ze swoim talentem muzycznym trafiła na profil artystyczny. Dziewczyna nie tylko grała na gitarze, czasem też komponowała piosenki i nie przyznając się do tego nikomu pisała również do nich teksty. Miała również talent plastyczny. Niektóre z jej prac były wysyłane na różnego rodzaju konkursy, z czego sporą część z nich udało się jej wygrać lub chociaż zająć jedno z trzech miejsc na podium. Fran natomiast ze swoim umiłowaniem do sportu dostała się, oczywiście, na profil sportowy. Dziewczyna poważnie zastanawiała się nad profilem dziennikarskim, bowiem w gazetce szkolnej zaproponowano jej funkcję redaktor naczelnej. Niestety, a może i stety dziewczyna wybrała sport, jednak aby pogodzić jedno z drugim została redaktorką działu sportowego w szkolnej gazetce. Jako cherleaderka była obecna na każdym meczu, więc mogła go dobrze zrelacjonować. Zawsze jednak mogła skorzystać z nagrania meczu, dostępnego w szkolnym centrum multimedialnym. Dziewczyna uważnie śledziła rozgrywki sportowe, nie tylko szkolne, bowiem jej starsi bracia, Nicolas i Benjamin zaszczepili w niej miłość do sportu. Od małego oglądała z nimi mecze piłki nożnej, wychodziła pograć z nimi na boisko, a z czasem zaczęła nawet grać z ich kolegami. Tak właśnie poznała Christiana. Pewnego dnia, wraz z Nicolasem, poszła na trening szkolnej drużyny piłki nożnej, której wtedy kapitanem nie był Chris, a inny chłopak z drużyny. Brat Franceski nie lubił Boyera, więc co chwilę mu dogryzał.
- Widzisz tą dziewczynę na trybunach? – Powiedział raz, wskazując w stronę siostry. – Ona by cię pokonała. Gościa, który gra w szkolnej drużynie piłki nożnej. Ogarnij się, a nie grasz, jak ciamajda.
Christian również nie pałał sympatią do tego chłopaka, dlatego zaraz odparował:
- Skoro jest taka dobra, to niech ze mną zagra. Chce się przekonać, jak to jest przegrać z dziewczyną.
- Pewny jesteś? – Nicolas zrobił krok w jego stronę, ich oczy znalazły się na tym samym poziomie.
- Pewny. – Odpowiedział twardo.
Tak to się właśnie zaczęło. Fran grała z Chrisem przez piętnaście minut, z czego dała radę strzelić mu trzy bramki, na co on jej pięć. Przewidywania starszego brata nie sprawdziły się, jednak Fran była naprawdę dobra. Boyer zainteresował się dziewczyną. Była miła, zupełne przeciwieństwo brata, z którym miał do czynienia do tej pory. Na początku zagadywał ją na korytarzu, rozmawiali. Potem w czasie przerwy obiadowej siadali przy jednym stoliku i mogli przez cały czas dyskutować o ostatnim meczu. Może to dlatego wkrótce zostali parą? Christian został kapitanem szkolnej drużyny piłki nożnej, a Franceska cherleaderek. Ich wspólna pasja tylko zacieśniała ich związek. Mieli wspólne tematy, jednak tak naprawdę połączyła ich nie piłka nożna, lecz miłość. Nicolas również przekonał się co do tego, że ich obecny kapitan jest „wporzo gościem”, jak zwykł mawiać. Nie dogryzał mu, jednak na początku nie mógł znieść myśli, że on i jego siostra są razem. Kochana, malutka siostrzyczka, o którą zawsze mógł się troszczyć ma chłopaka i to takiego, za którym on nie przepadał. Starsi bracia tacy właśnie są. Chcą, jak najlepiej dla młodszego rodzeństwa, martwią się, opiekują, a czasem wykorzystują do próby ośmieszenia rówieśnika. I wychodzą z tego związki z osobami, których nie tolerują.

4 komentarze:

  1. Rozdział może i nie ma znaczącego wpływu na rozwój opowiadania, ale pozwala nam zapoznać się bliżej z historią Franceski i Christiana, a także Thierry'ego. Sama nie wiem, co mogę jeszcze napisać. :D Rozdział wyszedł bardzo fajnie; nic dodać, nic ująć. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. www.pokochac-lotra.blog.onet.pl16 grudnia 2012 21:32

    Chociaż estem zwolenniczką opowiadań Potterowskich Twoje niezwykle mnie zaintrygowało.
    Nie tylko długością rozdziału ale i również niezwykłym stylem pisania.
    na pewno nie raz ktoś mówił Ci, że masz wielki dar.
    ja sama śmiem twierdzić, że chowam się przy Tobie.
    Kreujesz niezwykle charakterystyczne postacie jak np VICTOIRE czy Diannę lub Therrego (nie wiem czy dobrze napisałam imię bohatera)
    masz swój niepowtarzalny styl i to mi imponuje.
    jestem pod nieskwyrwanym wrażeniem.
    Iście prawdziwy literacki talent wśród jakże wielu różnych blogów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie rozdział jakoś nie posuwa akcji na przód, ale tak jak stwierdziłaś, przybliżyło to czytelnikom główną bohaterkę a przede wszystkim jej przyjaciółkę, której od pewnego czasu byłam bardzo ciekawa. Tak czy siak muszę nadmienić, że Thierry to wspaniały ojciec, Vici ma się naprawdę dobrze, mogąc znajdować oparcie w mężczyźnie takim jak on. Czuły, kochający, opiekuńczy, a przy tym odpowiedzialny i inteligentny. W tak uroczy i smutny sposób jest wciąż zakochany w swojej zmarłej żonie, że nie sposób go nie lubić. Co się tyczy Victoire, to ją lubię niemal od początku opowiadania, a teraz doszła do tego Feanceska, do której wcześniej miałam neutralny stosunek. A więc to naprawdę twarda, a jednocześnie subtelna kobieta. On i Christian zapewne stanowią świetną parę. Mam tylko nadzieję, że Lucas nie skrzywdzi Vicki...
    Podobało mi się. Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz wielki talent! Rozdział może nie jest zbyt bogaty w akcje, ale pozwala nam poznać bohaterów. Piszesz bardzo ciekawie. I ty i Mademoiselle. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Zapraszam do siebie [zyciowe-decyzje.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy